(Mała seria fanficków, która będzie randomowo kontynuowana - pojawiąją się tutaj osoby, które znam i cóż, występuje masa prywat :3 Nawet nie oczekuję, że ktoś inny to zamierza czytać #WybijanieSieNaYoutuberach Paring: Wizzu Wizualnie x Misaki Toshiko )
Zapowiadał się kolejny, słoneczny, piękny dzień w świecie
Skyforge'a. Cybernetyczne robociki mamrotały do siebie,
nieśmiertelni przemierzali świat i robili strajk w Cytadeli, że
chcą płacić za wszystko kuponami, a nie jakimiś wymyślonymi
„pieniędzmi z prawdziwego świata”, a Bóg od sali treningowej,
Flavius, znowu coś zmaścił ponieważ boty zaczęły ponownie
masowo mordować nieśmiertelnych, którzy co chwila zaczęli się
odnawiać na sali treningowej i irytować, natomiast co jakiś czas
przechodnie słyszeli o zbliżającej się zagładzie świata (znowu)
i o racji łączenia wspólnych sił.
W tym samym czasie, w świątyni pewnej nieśmiertelnej kobiety,
która zwała się Misaki, dochodzili nowi wyznawcy, którzy byli
zaskoczeni zasadami, z jakimi jeszcze nigdy się nie spotkali. Każdy
wyznawca musiał grać w grę na alfa-komputerze, która zwała się
„OSU”. Z sali treningowej dobiegały odgłosu szlochania,
zdenerwowanego krzyku, uderzania klawiaturą o biurka oraz trzaskanie
drzwiami. Nowi wyznawcy odkryli, iż na wzór swej nieśmiertelnej,
muszą zdobyć na każdej mapie ocenę „S”, co na początkowych
mapach wydawało się wręcz banalne, lecz im trudniejsze mapy
pojawiały się z czasem, tym większy był płacz, zgrzytanie zębów
oraz kryzys wiary. Z czasem jej wyznawcy założyli własną drużynę
e-sportową grająca w Osu i wygrali mistrzostwa galaktyki, przez co
jej świątynia osiągnęła znaczny prestiż. Na szczęście, dla
każdego wyznawcy zawsze czekała miska pełna truskawek, gdyż było
to znane jedzenie i powiedzonko ich bogini. Pytaniem było, co
porabiała sama bogini?
***
Misaki odpoczywała w swym pokoju, zajadając truskawki, które
popijała piwem oraz wodą o smaku grejpfrutowym – napojem bogów,
w międzyczasie oglądając swych ulubionych twórców na CyberTubie
i śmiejąc się do łez, gdy słyszała udawany, wampirzy akcent
dobiegający z głośników. W tej samej chwili jednak usłyszała
dźwięk wiadomości na swoim Discordozegarku, a gdy tylko zobaczyła
jej nadawcę, przycisnęła fioletowy przycisk i natychmiast
teleportowała się w miejsce, z którego została wysłana
wiadomość.
- Cześć
Misiaki! Nie podejrzewałem, że przybędziesz tutaj tak szybko,
obecnie jestem nieco w kłopotliwej sytuacji – powiedział niskim
barytonem mężczyzna ubrany w garnitur, z krótkimi włosami oraz
otoczony przez całą gromadę Demolisów, które opanowały cały
pokój biednego, nieśmiertelnego, który zwał się Wizzu
Wizzualny, dla przyjaciół Wizzu, dla bliższych Jasio, a dla
jeszcze bliższych osób (cenzura).
Zdezorientowana
nieśmiertelna wiedziała, iż jej bliski przyjaciel i towarzysz
przygód bardzo lubi liski, gdyż sama w jego świątyni miała
miano Arcylisa, lecz była zaskoczona ilością prawdziwych lisków,
zwłaszcza tak rzadkiej odmiany jak demolis i to w jego pokoju.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, do pokoju weszło parę
wyznawców, wcześniej składając pokłony, po czym zabrali
większość małych demolisków. Gdy tylko Wizzu, Wszechlis i
obrońca wszystkiego, co lisowate, dostrzegł pytający smok
nieśmiertelnej, od razu pospieszył z wyjaśnieniami.
- No, ten no,
pamiętasz jak znaleźliśmy tą rzadką odmianę lisów na tej
wyspie na Aeilonie ? Kazałem dla ich bezpieczeństwa sprowadzić je
tutaj, tam wyznawcy będą o nie dbać i takie tam – powiedział,
spoglądając jak demoliski, gdzie jeden osobnik miał po kilka kit,
zaczęły biegać po całym pokoju.
- Jak zawsze
troskliwy – stwierdziła nieśmiertelna czarownica, po czym
westchnęła – Gdzie tym razem wybieramy się na przygodę?
Świątynia Wizza
Wizzualnego, tak samo jak samej Misaki, była dość specyficzna na
swój sposób.Wyznawcy na cześć
swego Wszechlisa nosili ubrania z lisimi dodatkami, takie jak lisie
uszka czy lisie ogonki do swych ubrań, a sami wyznawcy przeważnie
grali w gry komputerowe lub opiekowali się różnymi odmianami
lisów, które Wizzu sprowadzał z różnych planet. Przełomem było
sprowadzenie tytanicznych lisów, które służyły jako wierzchowce
najlepszym wyznawcom swego bóstwa. Przeważnie, zazwyczaj hasały
sobie swobodnie po ogrodach świątyni, potoczniej nazywanej przez
wyznawców katedrą.
- Tym razem
wybieramy się w dość spokojne miejsce, bez strzałów, wybuchów
ani innych zagrożeń. Sama zobaczysz, mam przygotowany teleport!
- powiedział wyszczerzony nieśmiertelny, mając przy pasie swe
pistolety. O połowę od niego niższa czarownica złapała jego
dłoń, a po dłuższej chwili pojawili się w lesie. Liście drzew
miały kolor jasnobrązowy, a samo otoczenie przypominało im jesień
na ich rodzinnej planecie.
- Jesteśmy na
Czerwonym Wybrzeżu na Satirze. Nasza pierwsza prowincja, to tutaj
zaczęła się nasza przygoda – zaśmiał się rewolwerowiec,
który po chwili wskazał palcami na polanę obok, nad jeziorem.
Znajdował się na niej czerwony koc, który pięknie komponował
się z jesienną atmosferą wybrzeża, a na nim kosz. Starodawny,
lniany kosz. Nieśmiertelni podeszli do niego, po czym Wizzu
wyciągnął reklamówkę i wyjął z niej kanapki. Zdezorientowana
czarownica usiadła, po czym odebrała jedną kanapkę od swego
towarzysza.
- Jest to
dość...niespodziewane, ale dziękuję. To tutaj walczyliśmy z tym
mini bossem, jak ona miała... Syria? Dzigyda?
- Nemida, syrena. Kawał czasu temu, a teraz masz, spróbuj kanapek, sam szykowałem, a mięso jest z kosmokurczaka. Cały proces robienia kanapki... - tutaj nieśmiertelny zaczął monolog na temat przyrządzania mięsa w dość starodawny sposób i samego robienia kanapki, który młoda nieśmiertelna słuchała z uśmiechem. Uwielbiała słuchać swego towarzysza, zawsze czuła wtedy wewnętrzny spokój, ale też i podekscytowanie. Słuchałaby go tak dalej, gdyby nagle nie dostrzegła postaci wynurzającej się z wody. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, szybko wskazała palcem w kierunku postaci i nagle dostrzegła wodny pocisk, który pędził w jej stronę,a jedyne co następnie widziała to białą koszulę i tors nieśmiertelnego, który dociskał ją do koca i osłonił ją przed pociskiem, po czym słychać było specyficzne pluśnięcie wody. Wizzu stęknął, a Misaki myślała tylko o tym, by się nie zaczerwienić, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, mężczyzna szybko wstał i wymierzył serię strzałów w kierunku postaci. Pociski leciały z niespodziewaną wręcz szybkością, lecz syrena wezwała przed siebie potężną falę wody, które spowolniły pociski, po czym zatrzymały. Sama syrena zasyczała głośno, po czym uderzyła swą różdżką o taflę wody, przywołując hordę krwiożerczych ryb i magicznie rzucając nimi w stronę nieśmiertelnych. Pierwsza zareagowała czarownica, która przywołała chmarę kruków, które zaczęły zderzać się i rozszarpywać ryby, a rewolwerowiec zaczął w nie strzelać. Poirytowana wręcz syrena wypełzała na brzeg, miała dość potężną budowę ciała, łuski koloru szaro-niebieskiego, a na swej głowie miała koronę z rafy koralowej.
- Jestem Namida, ta, którą kiedyś pokonaliście. Wy, ludzie, jesteście zarazą dla tego świata, opuśćcie to miejsce teraz! - wodny pocisk uderzył prosto w klatkę piersiową nieśmiertelnego i odrzucił go na ziemię, po czym Wizzu stracił przytomność. Zaskoczona Misaki czuła, jak adrenalina buzuje w jej żyłach oraz czysty gniew.
- Nemida, syrena. Kawał czasu temu, a teraz masz, spróbuj kanapek, sam szykowałem, a mięso jest z kosmokurczaka. Cały proces robienia kanapki... - tutaj nieśmiertelny zaczął monolog na temat przyrządzania mięsa w dość starodawny sposób i samego robienia kanapki, który młoda nieśmiertelna słuchała z uśmiechem. Uwielbiała słuchać swego towarzysza, zawsze czuła wtedy wewnętrzny spokój, ale też i podekscytowanie. Słuchałaby go tak dalej, gdyby nagle nie dostrzegła postaci wynurzającej się z wody. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, szybko wskazała palcem w kierunku postaci i nagle dostrzegła wodny pocisk, który pędził w jej stronę,a jedyne co następnie widziała to białą koszulę i tors nieśmiertelnego, który dociskał ją do koca i osłonił ją przed pociskiem, po czym słychać było specyficzne pluśnięcie wody. Wizzu stęknął, a Misaki myślała tylko o tym, by się nie zaczerwienić, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, mężczyzna szybko wstał i wymierzył serię strzałów w kierunku postaci. Pociski leciały z niespodziewaną wręcz szybkością, lecz syrena wezwała przed siebie potężną falę wody, które spowolniły pociski, po czym zatrzymały. Sama syrena zasyczała głośno, po czym uderzyła swą różdżką o taflę wody, przywołując hordę krwiożerczych ryb i magicznie rzucając nimi w stronę nieśmiertelnych. Pierwsza zareagowała czarownica, która przywołała chmarę kruków, które zaczęły zderzać się i rozszarpywać ryby, a rewolwerowiec zaczął w nie strzelać. Poirytowana wręcz syrena wypełzała na brzeg, miała dość potężną budowę ciała, łuski koloru szaro-niebieskiego, a na swej głowie miała koronę z rafy koralowej.
- Jestem Namida, ta, którą kiedyś pokonaliście. Wy, ludzie, jesteście zarazą dla tego świata, opuśćcie to miejsce teraz! - wodny pocisk uderzył prosto w klatkę piersiową nieśmiertelnego i odrzucił go na ziemię, po czym Wizzu stracił przytomność. Zaskoczona Misaki czuła, jak adrenalina buzuje w jej żyłach oraz czysty gniew.
- Walka jeden na
jednego będzie bardziej uczciwa, a gdy twój przyjaciel się
obudzi, ty już będziesz martwa! - zaskrzeczała syrena, lecz
umilkła na widok jasnofioletowej aury wokół czarownicy.
Nieśmiertelna
wypowiedziała parę słów w nieznanym języku, po czym wokół
Namidy pojawiła się chmara kruków, które wyczuwały emocję swej
wywoływaczki. Natychmiast rzuciły się na syrenę, rozdrapując
jej twarz oraz całe ciało, dziobiąc je, a gdy kruki zaatakowały
i wydrapały oczy syrenie, Misaki odwróciła wzrok i podbiegła do
Wizza, a powietrze wypełnione było kakofonią krzyków Namidy. Gdy
tylko ustały, czarownica zerknęła na martwe ciało syreny dla
pewności, po czym zajęła ponownie się Wizzem. Magicznie wyczuła,
iż cześć wody przedostała się w jakiś magiczny sposób do jego
płuc, czarownica bez wahania zaczęła dłońmi uciskać klatkę
piersiową, po chwili widząc jak nieśmiertelny wykrztusza wodę,
po chwili jednak leżąc nieruchomo. Nieśmiertelna usłyszała po
chwili cichy, lekko rozbawiony głos towarzysza
- A na usta-usta
też liczyć mogę? Ała, za co to? - zachichotał mężczyzna, a
nieśmiertelna natychmiast zaczęła okładać go dłońmi, by po
chwili przestać i przytulić go do siebie.